Dzisiaj pojechaliśmy do Kho Lak, gdzie justro zamustrujemy Staszka i nas na łódź nurkową. Podróz jak to zwykle bywa na raty i z przerwami – łódką, minibusem, potem znowu minibusem, a postoje od 15 do 75 minut. Generalnie było OK., chociaż dwa razy troche opadly nam rece.
Pierwszy raz, gdy okazalo się, ze z racji odpływu musimy isc z bagazami przez błotniste dno morza do zacumowanej lodki. Dzien wczesniej widziałem wypasiona opcje transportowa wlasnie do takich lodek w glebi morza – w wode wjeżdża traktor do którego jest przyczepa dolaczona, na ktorej są laweczki i generalnie takie autobusowe facilities. Tymczasem my musieliśmy dymach na piechote. Niby żadna kara, ale jak się ma dziecko, wozek, plecak Duzy, plecak maly, torbe bardzo duza i torbe mniejsza, a do tego na nogach adidasy zamiast zrogowaceń i grzybicy to nie jest już tak rozowo… Ale dotarliśmy, popłynęliśmy, minelo.
Drugi raz, gdy do busika, jaki miał nas zawieźć na stacje przeladunkowa pan Taj postanowil wtłoczyć 9 osob na 9 miejsc, nie uwzględniając, ze turyści niespodziwanie mogą się pojawic z bagazami, nie tylko zas z biletem i ewentualnie wieczorowa kopertowka. Wiec umieszczal, kombinowal, stekal, sapal i był obrazony, ale mu się udalo. Ja miałem miedzy nogami wozek Stasia, przed soba jego torbe, a obok wypchany plecak podręczny, ale luzik.
Do Kho Lak w koncu dojechaliśmy, załatwiliśmy formalności nurkowe, znaleźliśmy sobie nocleg (a w zasadzie centrum nurkowe nam znalazlo) – wypasiony resort, do ktorego jeszcze „przed dzieckiem” w zyciu byśmy nie weszli, chyba ze za doplata. Bo to emeryckość i FWP, chociaż na mega-wypasie. Ale teraz zalezy nam na wyższym standardzie, który mam nadzieje będzie się z wiekiem synka obniżał, bo jeśli nie, to szybko na nastepne wakacje nie pojedzie. Chyba, ze raz do jednych dziadkow, raz do babci… Szczegolnie ta druga wyprawa może mieć posmak wycieczek pana Dulskiego, ale coz… W każdym razie nie mamy już brudnych pokoi bez okien, tylko piekny wielki pokoj, z Klima, ladna lazienka, widokiem na ogrod i lezakami na plazy i przy basenie. I to wszystko za jakies 190 PLN, co wydawac się może calkiem spora suma, do chwili gdy człowiek pomysli, ze za pokoj w Jastarni, ktory ma 3 stare tapczany, 20 figurek Matki Boskiej, meblościankę i grzyb na scianie płaciliśmy 150 PLN w sierpniu 2009…
Jutro rano wyruszamy, powrócimy z nurkow 26 wieczorem i wtedy zdamy sprawozdanie co do naszych przezyc.
Hej,
OdpowiedzUsuńA ile Wasz Staszek ma? My się wybieramy do Tajlandii z 9miesięcznym Ignasiem, ale tak bardziej satcjonarnie, żeby pomieszkać, na jakieś 3 miesiące. Będę śledzić Wasze doświadczenia.
staszek za 2 dni skonczy 11 miesiecy.
OdpowiedzUsuńOKI, mogę Cię prosić, żebyś przylukał jak będziesz miał okazję czy oni tam mają w sklepach słoiczki dla dzieci, jakiegoś Gerbera czy coś oraz mleko modyfikowane Nan? Tu w Omanie nic nie mają. :-(
OdpowiedzUsuń